niedziela, 14 grudnia 2014

CHAPTER 24

Trzecia osoba POV

Kiedy jej nogi swobodnie zwisały, a krew spływała z delikatnych nadgarstków, on przyszedł i uratował ją. Szybko podbiegł i ściągnął z sufitu.
- Co ty sobie, do cholery, myślałaś? - ciało spoczywało na jego piersi, dopóki nie była w stanie ponownie złapać oddechu.
Zaczęła płakać i odpychać go od siebie, wyciągnęła ręce w stronę lin raz jeszcze, ale ten trzymał ją zby mocno.
- Nie! Nie! Puść mnie! - kopała i krzyczała w jego uścisku.
- Posłuchaj mnie!
- Nie! Puść mnie, chcę umrzeć! - była chaotyczna, nie zauważyła, że była w jego ramionach.
- Cholera! - musiał ją jakoś uspokoić i jedynym sposobem, jaki przyszedł mu do głowy było spoliczkowanie.
Podniósł rękę i kiedy ta wciąż próbowała dosięgnąć liny, ten uderzył ją w lewy policzek.
Uderzenie było głośne i kiedy to zrobił, przyniosło to pożądany efekt. Przestała krzyczeć, wyrywać się, kopać, po prostu zamknęła się.
Odwróciła głowę w stronę osoby, która przywróciła jej prawidłowy tok myślenia.
Wstrzymała oddech i nie mogła uwierzyć, kto stał naprzeciw niej.
- Harry? - oddech jej wrócił, ale zaczął stawać się bardziej nierówny.
Jej oczy skanowały jego wygląd. Biała koszulka była brudna, czarne jeansy zakurzone, a brązowe buty miały dziury. Włosy miał w większym nieładzie niż kiedykolwiek, a szaleństwo w jego oczach było nadal widoczne.
- T-ty zabiłeś ich, prawda?! Ty chory skurwysynie, nienawidzę cię! - wyciągnęła ręce, aby go chwycić. Wszystko, co chciała zrobić, to rozerwać go na strzępy, nie był martwy, ale ona chciała dopilnować, aby tym razem okazało się to prawdą.
- Nie! Posłuchaj mnie! - złapał ją za nadgarstki, patrzyła na niego swoimi dużymi oczami.
- Nie zabiłem ich. Musisz mi uwierzyć. - był spokojny, pokazując, że jej nie okłamuje.
- Zabiłeś Johnny'ego, więc dlaczego nie miałbyś zabić też ich?! - szamotała się w jego uścisku, ale nie puścił jej. Jedną ręką trzymał jej oba krwawiące nadgarstki, drugą zaś złapał za twarz, aby mógł na nią spojrzeć. Im bardziej krzyczała, tym bardziej się o nią martwił. To było jak w tych filmach, gdzie główny bohater wrzeszczy, a druga osoba po prostu obserwuje ze zmarszczonymi brwiami jego zachowanie, ich krzyki zostają wyciszone, a wszystko, co można zrobić to patrzeć.
- Posłuchaj mnie! - jego głos rozbrzmiał w pustym domu. Zamilkła, twarz miała czerwoną od płaczu, patrzyła na niego.
- Nie zabiłem ich. Nigdy bym ci tego nie zrobił. Tak, zabiłem Johnny'ego, ale nigdy nawet nie kiwnąłbym palcem na twoją rodzinę.
- Więc kto to niby zrobił?! - nadgarstki zaczęły ją piec; nie w tym dobrym rodzaju pieczenia, który czuła wcześniej, tylko w tamtym momencie poczuła ból przechodzący przez całe ciało.
- Pamiętasz swojego małego przyjaciela Liama Payne'a?
- Tak, ale on nigdy nie byłby w stanie uciec i mówił, że nie zabiłby swojego przyjaciela, więc dlaczego do cholery miałby zabić moją rodzinę? - pamiętała ten dzień, w którym pierwszy raz spotkała chłopaka o szczenięcym wyrazie twarzy.
- Pomyśl o tym, porwałem cię i nie oglądałem się za siebie, nie pomyślałaś o tym, że mógł uciec? I nie wierz we wszystko, co ci mówią, kochanie. On też prawdopodobnie pragnął zemsty.
- Zemsty za co?! To nie ma sensu i chcę, żebyś odszedł! Zostaw mnie w spokoju! - próbowała wypchnąć go, jednak ten mocno ją przytulił pozwalając jej płakać.

- On nie jest przy zdrowych zmysłach Aubrey! Potrzebuje pomocy! Zabił ich dla ciebie! Kiedy powiedziałaś mu, dlaczego twoi rodzice wsadzili cię do psychiatryka, jego umysł zacząć sądzić, że zabijając ich, ty będziesz żyć w spokoju i nie będziesz musiała już tam nigdy wracać! - wykrzyczał jej prosto w twarz, oboje byli blisko twarzami do siebie. Toczyli między sobą wojnę na krzyki i żadne z nich nie zamierzało ustąpić.
- Nie jest przy zdrowych zmysłach?! A co z tobą Harry? Co?! Nie uważasz, że tobie też brakuje paru śrub?! - wszystkie swoje myśli powiedziała mu prosto w oczy.
- Tu nie chodzi o mnie! Tu chodzi o ciebie i twoją rodzinę! - starał się nie być na radarze, ale oczywiście ona miała inny zamiar.
- Ja i jaka rodzina Harry?! Nic mi nie pozostało! Nie widzisz, że nie pasuję tutaj... - jej oczy zaszły słonymi łzami, jednak była dość silna, aby je powstrzymać.
- Chodź ze mną. - zaczął.
- Co? Nie. - odparła.
- Aubrey, chcesz, aby wszyscy, których kochasz zostali zamordowani na twoich oczach? Chcesz, aby ludzie, których kochasz, umarli? - przełknęła ślinę i pokręciła głową. Nie chce spowodować żadnej szkody. Wolałaby umrzeć, niż na to pozwolić.
- Więc obiecuję ci z całego serca i całą moją miłością, którą cię darzę, że do tego nie dojdzie. - złapał jej zalaną łzami twarz w swoje dłonie i patrzył na nią z miłością widoczną w jego oczach.
- Jeśli pójdziesz ze mną nikt nie umrze, tak długo, jak tu zostaniesz, tym gorzej będzie. Wiem, że wydaję się być złym facetem, ale nigdy nie chciałem nim być. Chciałbym być facetem, w którym się zakochasz. Tym, który przytuli cię w środku nocy i powie, jak bardzo cię kocha. Chciałbym czuć twoją miłość do mnie. Wiem, że teraz to się nie stanie, ale chcę, abyś była bezpieczna. Jeśli ze mną wrócisz, obiecuję, że nie będzie więcej przemocy, krzyków i nie będę cię trzymał w zamknięciu. - jej ciało było słabe, kolana ugięły się na jego słowa, nie wiedziała, co zrobić. Jeśli zostanie to Liam zabije wszystkich, a w końcu także i ją. Tak, to jest to, czego chciała, ale wie, że zrobiłby to w okrutny sposób. Nie wiedziała jednak, czy Harry nie złamie swojej obietnicy i będzie ją znowu źle traktował.
- Nie skrzywdzę cię jak kiedyś to robiłem, jak wszyscy to robili. - jej dolna warga drżała, wierzyła mu.
- Okej. - jej głos załamał się, kiedy przyjęła jego ofertę.
Posadził ją i wyciągnął bandaże, aby opatrzyć jej nadgarstki. Dlaczego nosił je w kieszeniach? Nie wiedziała.
Klęknął na dywanie, kiedy usiadła na kanapie i owinął oba nadgarstki bandażami, upewniając się, że krew przestała lecieć.
Kiedy skończył, spojrzał na nią, podszedł i owinął ramiona wokół jej ciała. Była niechętna, ale wtedy i ona owinęła rękoma jego ciało, koszulka została zabarwiona łzami, ale ten trzymał ją mocno.

Kiedy byli w samochodzie, zapięła pasy i patrzyła jak Harry ładuje ostatni bagaż do tyłu. Nie mogła uwierzyć w to, co robiła.
Usiadł na siedzeniu kierowcy i jeszcze raz sprawdził, czy była zapięta po czym zablokował samochód od środka. Natychmiast odwróciła się twarzą w jego stronę. Uśmiechnął się do niej złośliwie.

Okłamał ją.

____________________________________________________________________

A już było tak słodko! Co tu się wyprawia!

Spodziewałyście się czegoś takiego? Ja... Nie wiem, co powiedzieć. :o

13 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemożliwe, Harry by takiego czegoś nie zrobił...
      Czekam na nn!

      Usuń
  2. Jezu, świetne te historyjki piszesz :D Kiedy następna część? I o której to pisałaś? Bo ja chyba do 2 w nocy czekałam aż napiszesz, albo do 1 ileś :D Kiedy następna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozdział został dodany o 1:25. :D następny pojawi się w tygodniu, jednak nie jestem w stanie określić dokładnie kiedy. postaram się jak najszybciej! :)

      Usuń
  3. Ja pierdole... A już myślałam, że mówił prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg!! Co sie dzieja!! Ja myślałam że to na serio Liam a tu dupa�� co to sie wyprawia?? Czekam na następny rozdział i życze chęci do tłumaczenia ~xoxo~

    OdpowiedzUsuń
  5. O cholera! Uwierzylam mu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam pytanko... czy w święta będziesz częściej pisać?? Bardzo by było fajnie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będę miała dużo wolnego czasu, więc sądzę, że tak. :D

      Usuń
  7. Tak sie zastanawiam, dlaczego bawi mnie to, ze mu uwierzyla, świetny rozdział iii kiedy next??

    OdpowiedzUsuń