UWAGA!
Cóż, to będzie dziwny rozdział... Na początku pojawią się świństwa.
Czytasz na własną odpowiedzialność.
Aubrey POV
- Dlaczego tutaj jesteś?! - wrzeszczę. Jego nagie ciało stoi naprzeciw mojego. Woda uderza w jego klatkę piersiową, a loczki stają się wilgotne.
- Po prostu chciałem dzielić z tobą prysznic, dopóki ty nie chcesz dzielić niczego ze mną... - podchodzi bliżej, a moje ręce nie wiedzą, co zakryć. Klatkę piersiową? Inne części ciała? (jeśli wiesz, co mam na myśli)
- Pozwól mi siebie umyć. - przyciska mnie do szklanej ścianki prysznica, przez co moje pośladki odczuwają jej chłód. Jego klatka piersiowa dotyka mojej, zakrytej rękoma, usta dotykają miejsca za moim uchem i wtedy napiera całym ciałem na moje. Każdy centymetr jego ciała jest odczuwalny, co zabrało mi oddech.
- Pozwól, że pokażę ci, co potrafię zrobić... - jego ręce owijają się wokół mnie.
- Harry. - sapnęłam. Chciałam, aby odszedł, lecz mój głos nie brzmiał tak, jak powinien. W końcu użyłam swoich rąk, aby go odepchnąć, ale ten ani drgnął, po prostu patrzył, jak bezsilnie staram się go wypchnąć.
- Boże, kocham, kiedy próbujesz być niegrzeczna. Tyle, że znam cię zbyt dobrze i wiem, że skorzystasz z tego... - jego słowa sprawiają, że wierzę, że coś z nim nie tak, jednak coś podpowiada mi, że to ze mną jest coś nie tak.
Łapie moje dłonie i trzyma je nad głową. Oczami skanuje nagą klatkę piersiową, przez co jego oddech staje się cięższy.
Nie Aubrey, uciekaj od niego. Nie możesz tego zrobić. Nie, to nie w porządku.
- Harry, przestań! - odpycham go, abym mogła wyskoczyć spod prysznica, jednak ten szybko łapie mnie za szyję swoją wielką dłonią.
- Nie, nie, nie, tym razem mi nie uciekniesz kochanie. - znowu przyciska mnie do swojej klatki, wciąż trzymając za kark.
- Harry! Przestań! - drugą ręką zakrywa mi usta, tłumiąc moje wołanie o pomoc.
- Tym razem jesteś cała moja. - szepcze.
Staram się wołać o pomoc i wiercić w jego uścisku, kopiąc wszystko, co mogę, powodując głośne dźwięki.
- Zamknij się! - wrzeszczy. Rzuca moim ciałem z powrotem o szklaną ścianę prysznica, jestem pewna, że będę miała przez to siniaki.
- Harry, przestań, to boli! - płaczę z bólu, czekając, aż przestanie mnie ranić.
- Nie! Ciągle uciekasz, ale nie teraz! - chwyta za moje włosy i - nie chcę wyjaśniać, co się stało. Bo co tu wyjaśniać? To znaczy, nie zabrał mi dziewictwa. Dzięki bogu zrobił to Johnny, ale seks to coś wyjątkowego. To nie jest coś na zasadzie "chcesz - masz". Wierzę, że pozwalając drugiej osobie zobaczyć całą siebie, jaka jesteś, musisz jej bezgranicznie ufać. Jego ręce wędrowały po moim ciele, brudne, ohydne łapska. Ręce, którymi zabił Johnny'ego.
Leżę skulona pod prysznicem, widzę jak po cichu wychodzi, zabierając ze sobą ręcznik, aby móc się nim owinąć. Dłonią przeciera lustro, widzi mnie na podłodze.
- Aubrey, masz zamiar się podnieść czy będziesz tam tak siedzieć całą noc? - ma czelność spytać.
Wstaję słaba i sięgam po ręcznik, jednak ten szybkim ruchem zabiera mi go.
- Nie, chcę, abyś sama wyschła, chcę widzieć, jak się ubierasz. - moje serce łamie się jeszcze bardziej i ponownie przewracam oczami.
- To ci nie wystarczy? Wykorzystałeś mnie- - szlocham zakryta dłońmi. Czuję, jak jego ramiona owijają się wokół mnie.
- Nie! Zostaw mnie! Jesteś potworem! - odchyla się ode mnie, co daje mi możliwość wyrwania mu z rąk ręcznika i zakrycia swojego posiniaczonego ciała.
- Aubrey...
- Nie, nawet do mnie nie podchodź! - krzyczę, po czym otwieram walizkę, wyjmuję ciuchy i zakładam bezrozmiarowy czerwony t-shirt oraz czarne rajstopy. Czuję jego dłoń na plecach, chce zwrócić moją uwagę, ale szybko od niego uciekam. Chwytam walizkę i idę prosto do drzwi.
- Gdzie ty idziesz?! - wrzeszczy.
- Powiedziałeś, że mogę odejść, kiedykolwiek będzie chciała, więc zostawiam cię ohydny potworze! - przekręcam gałkę, ale on chwyta za moją walizkę, rzucając nią przez cały pokój i przyciska do ściany, trzymając za gardło.
- Teraz posłuchaj mnie słoneczko. Zostawisz mnie, kiedy ci na to pozwolę, nie kiedy ty będziesz chciała. - moje nogi już nie dotykają podłogi, a chude palce próbują podważyć jego dłoń.
Puścił mnie przez co upadłam na podłogę, zamykając drzwi. Jego nagie ciało okryte było koszulką i spodniami.
Odwróciłam głowę, kiedy drzwi lekko się uchyliły, Niall, boy hotelowy, próbował wnieść jedną z moich walizek. Zatrzymuje się, kiedy mnie widzi i chce coś powiedzieć, ale ja szybko przykładam palec do ust, dając do zrozumienia, że ma być cicho. Rozgląda się po pokoju i widzi Harry'ego wracającego do łazienki. Patrzy na mnie, skanuje moje siniaki na rękach i na twarzy.
- Czy on to zrobił... - szepcze.
Spoglądam w dół zażenowana, potakuję. Podchodzi do mnie i podnosi.
- Co ty robisz?! - szepczę.
- Myślę, że staram się być superbohaterem. - odszeptuje. Nie mogę nic poradzić, że bierze mnie na ręce, kiedy wychodzimy z pokoju i zaczyna biec. Nie wiem dokąd zmierzamy, ale chcę być jak najdalej od niego.
- Aubrey! - kiedy jesteśmy na holu, jego postać wychodzi z pokoju, rozglądając się na obie strony i dostrzega nas na rogu.
- Niall, on tu idzie! - przyspiesza i zatrzymuje się, kiedy stajemy przed czerwonymi drzwiami. Odstawia mnie i trzęsącymi rękoma otwiera drzwi kluczami, by wejść do środka i wciąga mnie za sobą.
- Niall, gdzie my jesteśmy? - szepczę do niego, jesteśmy w małym pokoju.
- W kanciapie dozorcy, teraz bądź cicho. - zakrywam usta dłonią, zagłuszając mój głośny oddech.
Oboje nieruchomiejemy, kiedy słyszymy kroki, głośne kroki blisko nas.
- Wiem, gdzie jesteście. I przyrzekam, kiedy cię złapie w swoje ręce ty głupi, mały chłoptasiu, ta twoja idiotyczna główka nie będzie na tym samym miejscu, co dotychczas. - grozi. Światło w holu daje nam możliwość zobaczenia, gdzie on jest i w tym momencie stoi na wprost drzwi, chodząc to w prawo, to w lewo. Ale nagle światła gasną i czuję, że Niall próbuje mnie przytulić, chcąc, abym się uspokoiła, jednak czuję się zupełnie odwrotnie. Jego dotyk przypomina mi o Harry'm i szybko cofam się przed jego dotykiem.
- Aubrey... kochanie, czekam na ciebie... - mówi, powodując dreszcze.
- Chcę drugą rundę... Chcę cię poczuć jeszcze raz... - moje dłonie jeszcze bardziej przyciskają się do ust, starając się uspokoić.
- Założę się, że on nigdy nie był w stanie tego zrobić... - jego przypomnienie o Johnny'm sprawia, że stoję na krawędzi i nic nie mogę na to poradzić, ale wychodzę z kanciapy jak burza.
- Tak, bo on nigdy by nikogo nie zgwałcił! - wykrzykuję mu prosto w twarz.
- Nie był taką kupą gówna, jak ty! Masz rację, nigdy by niczego takiego nie zrobił, bo on jest lepszy od ciebie! I zawsze będzie! - moje ręce go popychają, a Niall wychodzi i odciąga mnie od niego.
- Aubrey, uspokój się! - Niall stara się mnie opanować.
Harry stoi tam z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Nic dziwnego, że Rebecca cię zostawiła! - tak szybko, jak wypowiadam te słowa, uśmiech schodzi mu z twarzy.
- I myślałam, że jest mi z tego powodu ciebie szkoda, ale teraz jedyne, co do ciebie czuję to współczucie, wściekłość, obrzydzenie tobą. Jesteś śmieciem! - syczę.
- Radzę, żebyś się, kurwa, zamknęła.
- Dlaczego? Co zamierzasz teraz zrobić?! Nie mam nic przez ciebie! Moje ciało jest brudne przez ciebie! Wszystko jest przez ciebie! Nienawidzę cię! - krew się we mnie gotuje, a łzy spływają mi po twarzy.
- Przeze mnie? Słońce, nie rozumiesz, że taki był mój plan. Im bardziej samotna jesteś, tym większe są szanse, że będziesz musiała zostać ze mną. - uśmiecha się.
__________________________________________________________
O boże, ale z niego dupek, przepraszam...
*
I dziękuję za wszystkie komentarze!
proszę o więcej. :*
całuję, Ann. :*