Czas obecny: 13 kwietnia 1996 r.
Aubrey POV
- Jesteeeeśmy! – zaśpiewał w chłodny sposób. Przyszedł do
tyłu, gdzie się obecnie znajdowałam i otworzył tylne drzwi, ciągnąc mnie za nogi
do przodu. Szamotałam się w jego uścisku, ale to wszystko spowodowało jego krzyk na
mnie i ciągłe trzymanie.
Nie zauważyłam, że wchodzimy do małego, wyblakłego,
niebieskiego domu z szeroko otworzonymi drzwiami i brudnymi, powybijanymi
oknami. Wszedł, trzymając mnie na swoim ramieniu i podążył dalej wgłąb domu. Ale powiem ci szczerze, że
widok jego tyłka przy mojej twarzy nie był zbyt przyjemny.
Rzucił mnie na materac; bardzo stary, znajdujący się na
podłodze i spostrzegłam, że jesteśmy na strychu, gdzie znajdowało się wiele
starych krzeseł i stół z białym alkoholem i szklanymi kieliszkami.
Jego ogromna sylwetka chodziła w kółko, próbując znaleźć coś
szczególnego i w końcu znalazł to, czego szukał. Schował przedmiot za swoimi
plecami i odwrócił się do mnie z uśmiechem sprawiającym, że powrócił strach
przed tym, co planuje zrobić. Włączył żarówkę, która wisi na suficie z włącznikiem,
oświetlając pokój.
- Moja droga, droga Aubrey. Och, jak długo musiałem czekać,
aby w końcu mieć ciebie tutaj ze mną. – jego ciało upadło kolanami na materac
bardzo blisko mnie, odsunęłam się od niego, czując się bardzo onieśmielona.
- Och, jak dużo czasu minęło, nie sądzisz? Tęskniłaś za mną?
Ponieważ ja naprawdę tęskniłem za tobą. – jego wolna ręka, nie trzymająca
tajemniczego przedmiotu pieści mój policzek, powodując, że zamieram.
Wreszcie wyjmuje chusteczkę, którą miałam w ustach, denerwującą mnie przez ostatnie 30 minut, i odrzuca ją na bok.
- Teraz chodź tutaj.
- N-nie. – jąkam się i nie zauważam, że teraz cała drżę.
- Nie? A więc to tak zamierzasz mi się odwdzięczyć? Po tym wszystkim,
co dla ciebie zrobiłem? Teraz jesteśmy razem, a ty mówisz „Nie”!? – zaczyna wrzeszczeć
na mnie, jakbym zrobiła coś okropnie złego.
- Puść mnie! Chcę wrócić do domu! – zaczynam płakać, czuję się jak dziecko.
- TO JEST twój dom, kochanie. Przyzwyczaj się do tego. –
jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, żadnych. Patrzył na mnie, kiedy łzy
spływały mi po twarzy. Jego ręka z tajemniczym przedmiotem ukazała się, w swojej dłoni trzymał czarne pudełko.
Otworzył je i wyjął grubą srebrną bransoletę na nogę.
Trzymał ją przed chwilę w dłoni przyglądając się, a potem spojrzał na mnie i
dowlekł się do mnie.
- Powiedz, że zawsze ze mną będziesz kochanie. – jego twarz
jest cale ode mnie, kiedy leżę do niego tyłem na łóżku, wtapiając twarz w stary
materac, nie chcąc stanąć z nim twarzą w twarz.
Moje milczenie złości go jeszcze bardziej.
- Powiedz to!
- Nie! Kim ty jesteś!? Czego chcesz!? Chcesz pieniędzy? Mogę
ci je dać, ale wypuść mnie! – mój obraz jest rozmazany od płaczu, kiedy przestaje
na mnie krzyczeć, patrzy na mnie, siada, bierze moją prawą nogę i zakłada
srebrną, ciężką bransoletę, a kiedy zatrzaskuje się z powrotem, przy tym pikając, informuje, że jest zabezpieczona.
- Zawsze ze mną będziesz czy ci się to podoba, czy nie.
Wiesz dlaczego?
- D-dlaczego?
- Ponieważ kocham cię i wiem, że ty też mnie kochasz. –
powiedział to z wielkim przekonaniem, co mnie przeraziło.
- Teraz, chodźmy do łóżka. – bierze mnie i prowadzi do
innego pokoju, który znacznie różnił się od pozostałych. Był tam duży kredens i powieszony telewizor na ścianie, ściany były pokryte szarością bez żadnego okna. Jego
łóżko było ogromne z czarną pościelą i lampą z boku. Jego pokój zajmuje
większość domu. Kładzie się ze mną i patrzy w moje oczy. Miałam dość płaczu.
Musiałam pokazać, że nie boję się go. Nikogo.
- Pamiętam pierwszy raz, kiedy cię spotkałem, pamiętasz ten
dzień? – uśmiechnął się i czekał na moją odpowiedź, ale ja tylko pokręciłam
głową. Nigdy w życiu go nie widziałam. Albo może widziałam?
- Ja miałem 7 lat, a ty 6. Wtedy to było tylko zauroczenie,
ale z upływem lat zacząłem zakochiwać się w tobie... Powiedz, że mnie kochasz,
skarbie.
Zbił mnie z tropu. Jak mogę powiedzieć, że go kocham? To
psychopata, wariat, ma urojenia.
- Nie k-kocham cię. Nawet cię nie znam. – jego oczy wyrażały
tylko jedną emocję, jaką mogłam u niego dostrzec. Złość.
- Tak, kochasz! Co do cholery! Jesteś takim małym bachorem! Dość tego!
Wyciąga pilota, na którym znajduje się duży czerwony guzik,
kiedy go naciska moje ciało znajduje się w całkowitym szoku. Prąd przechodzi
przez całe moje ciało.
- Może to pomoże ci się nauczyć.
Osoba trzecia POV
Przyglądał się z
bólem, jak jej ciało się trzęsło. Nie mógł uwierzyć, jak niewdzięczna była po
tym wszystkim, ona wciąż wypierała się swojej miłości do niego. Łzy, które
widział spływające po jej twarzy wcześniej raniły go, niczym spadająca na niego tona cegieł. Problem
był w tym, że nie wiedział, jak ją pocieszyć. On prawie nigdy nie pokazywał
emocji, uważał się za potwora. Pragnął miłości, ale nie rozumiał tego, że ona
nie może mu jej dać. Musiał walczyć o to. Musiał ciągle walczyć ze swoimi
demonami. I stara się to robić.
____________________________________________________
Dobrze. Chciałabym podziękować pewnemu Anonimkowi. Dosłownie brak mi słów na określenie tego, jak bardzo jestem wdzięczna na Twoją pomoc w promowaniu tego bloga. Sama nie dałabym rady, dzięki Tobie grono czytających wzrasta, komentarze ogromnie motywują do dalszego tłumaczenia. Szczerze to przez ostatnie dni myślałam nad zawieszeniem bloga, nie widziałam większego sensu w jego prowadzeniu. Jednak kiedy dzisiaj zobaczyłam taką ilość cudownych komentarzy - banan na twarzy i od razu wzięłam się za rozdział 11. :) To niesamowite, że są jeszcze takie osoby, które niosą pomoc, nie oczekując niczego w zamian. Mam nadzieję, że Stalked będzie miało coraz to więcej i więcej czytelników, którzy będą wspierać mnie równie mocno, co Ty. Jestem Ci ogromnie wdzięczna. <3 Ściskam mocno!