niedziela, 31 sierpnia 2014

CHAPTER 17


********** UWAGA! W rozdziale występują sceny przemocy **********

- Okay szefie, kiedy będziesz chciał zacząć, zaczniemy. - powiedział członek S.W.A.T., kiedy obserwował swojego szefa, patrzącego w las. Teraz miał ludzi, którzy porozstawiali kamery wokół lasu, miał ich w pełnej gotowości, wspinających się na drzewa, gotowych, aby strzelić w każdym momencie.
- Okay, plan jest taki, słuchajcie mnie, zostawimy pułapki ukryte po całym lesie i nie obchodzi mnie, jak długo będziemy musieli tu zostać, znajdziemy ich i zabierzemy z powrotem, rozumiecie? - wrzasnął na członków swojej grupy, upewniając się, że zrozumieli, jak poważny jest w tej sprawie.
- Okay, więc celem, o który chodzi jest Harry Edward Styles, został oskarżony o porwanie młodej dziewczyny, nazywa się Aubrey Evens. Nasz cel ma brązowe włosy i jest bardzo wysoki, więc panie, bądźcie ostrożne. Jesteśmy tutaj teraz, bo zeszłej nocy dostaliśmy sygnał z bransolety na kostce i to nie jest normalne, ponieważ te lasy były niedostępne przez wiele lat i ten sygnał dał nam nadzieję, że ona gdzieś tu jest. Naszą misją jest znaleźć dziewczynę, jak i wsadzić Harry'ego Styles'a za kratki. Życzę wam powodzenia w szukaniu ich i jeśli wciśniecie czerwony guzik na pilocie, wszyscy będą o tym wiedzieć, więc będziemy mogli przyjść. Drużyna A przejdzie na pole zachodnie... - Sargent dawał rozkazy, mówiąc, gdzie mają iść i co robić. Był zdeterminowany, a Sargent Mike zawsze odnosił sukcesy podczas swoich misji bez względu na to, jaka ona by nie była.
Alex poszedł za Sargentem w nadziei, że nauczy się czegoś podczas swojej pierwszej misji. Był początkujący i kochał wszystkie akcje z użyciem pistoletu i każdej innej broni. To była jego pierwsza i już nie mógł doczekać się następnej.

Harry POV

"Zadzwoniłem jedynie po to, aby powiedzieć, że cię kocham i wyrażam to z głębi mojego serca."* Piosenka siedzi mi w głowie od godziny. Moja ręka nadal boli przez to, co ona mi zrobiła. Musiałem sam wyjąć sobie nabój i owinąć ranę bandażem. Nawet nie mogę myśleć o tym, co jej zrobię przez moją wściekłość. Ona jest wspaniałą osobą i nigdy nie mógłbym jej zabić, bo ją kocham. Mówi, że to tylko zauroczenie, ale ja tego nie widzę. Wszystko, co dla niej mam to prawdziwa miłość. Ale kiedy położę dłonie na niej, zapomnę o tym, co mi zrobiła i będę chciał przejść przez życie z nią, to na pewno. 
Zaczyna padać i mogłem usłyszeć bicie jej serca. Wiem o niej wszystko, nawet rzeczy, których ona sama o sobie nie wie, a ja wiem. Przestałem, bo mogłem ją poczuć. Jej skóra zawsze tak pięknie pachniała, tak delikatnie, to po prostu aż niewiarygodne.
- Aubrey, wiem, że tu jesteś, wyjdź, wyjdź, gdziekolwiek jesteś. - zdecydowałem trochę się z nią pobawić tylko po to, aby ją przerazić.
- Wiesz, że sposób, w jaki zabiłem twojego małego chłopaka był wspaniałym doświadczeniem, nie potrafię tego nawet opisać. Sposób, w jaki krzyczał za tobą, abyś przyszła i pomogła mu sprawiał, że wyglądał żałośnie. Jego głupi aparat wisiał na jego szyi i kiedy go pokonałem, zdecydowałem zrobić parę zdjęć jego martwego ciała i wiesz co... Mam je przy sobie. - rozejrzałem się dookoła, wiedząc, że stara się, abym nie usłyszał jej łkania.
- I zostawił ci coś. Miał to pod biurkiem, to był ten naszyjnik w kształcie serca, a w środku było zdjęcie twoje i jego, och, jakie to urocze, nieprawdaż? Ale najśmieszniejsze jest to, że na tym zdjęciu całujecie się i to mnie wkurzyło.
Słyszę jej szloch, ale nie mogę jej zobaczyć, dopóki nie podnoszę głowy w górę i jej łzy spadają w dół, łącząc się z deszczem.
- Znalazłem cię. - ta wrzeszczy, kiedy spada z drzewa i szybko stara się wstać i uciec, ale zatrzymuję ją w ostatnim momencie.
- Nie, nie, wracasz do domu z tatusiem i wyciągniesz wnioski. - śmieję się z jej próśb, abym pozwolił jej odejść. Ale oczywiście nigdy nie pozwolę mojej małej dziewczynce odejść, nigdy. 
- Po co w ogóle próbujesz? - wrzeszczę na nią, kiedy ta zadaje mi nieszkodliwe ciosy w klatkę piersiową. Jej ciało jej przemoczone od deszczu, a jej włosy są przyklejone do twarzy. Nie obchodzi mnie sytuacja, w jakiej się znajdujemy, ona jest najpiękniejszą dziewczyną na świecie, nawet jeśli się o to nie stara. Teraz stałem tak, wciąż patrząc na nią. Patrzyła na mnie, szlochając i mówiąc, że nie chciała mnie zranić, przepraszała mnie. Moje serce bije szybciej, kiedy wiem, że to, co robię tej pięknej dziewczynie jest złe, ale nie mogę jej pomóc, taki jestem i nikt nie mógł tego zmienić. To ona jest jedyną osobą, która sprawia, że to wydaje się możliwe, albo nie. Zwariowałem na jej punkcie. Jest dla mnie wszystkim.
- P-po prostu pozwól mi odejść, jeśli mnie kochasz to pozwól mi odejść. - płacze, patrząc na mnie.
- Kocham cię i właśnie dlatego nigdy nie pozwolę ci odejść. Jeśli odejdę, ty odejdziesz ze mną. - rozpłakała się mocniej, powtarzając "nie", a ja zignorowałem ją i zacząłem wracać do naszego domu. 
- Wiesz, że masz kłopoty, prawda? - jej głowa wisi nisko, kiedy kiwa nią potakując.
- Dobrze. Teraz idź na górę do łóżka. - patrzy na mnie potrząsając głową.
- Nie.
- Idź na górę do łóżka!
- NIE! - biorę ją i brutalnie rzucam na łóżko, wkurzony, że nie chciała robić tego, co kurwa, mówiłem za pierwszym razem, kiedy ją prosiłem. Zaczynam ściągać pasek gotowy uderzyć ją, ale zanim to zrobię, siadam na nią i pieszczę jej słodki policzek skórzanym paskiem. Nie patrzy na mnie tylko na sufit, łzy spływają po jej twarzy.
- Nienawidzę cię i zawsze tak będzie. - usiadłem i przeleciałem pasem po jej twarzy, słysząc jej skowyt. Ona po prostu nie może zamknąć tego ryja, prawda?
- Powiedz to jeszcze raz, no kurwa dawaj! - ryczę w jej twarz.
- Nienawidzę cię i zawsze będę cię nienawidzić. - szepcze łamiącym się głosem. Podnoszę rękę i uderzam ją ponownie, ale tym razem nie przestaję, kontynuuję, dopóki nie widzę siniaków. Nie wydaje żadnych dźwięków, jej głowa odchyla się i wraca z każdym uderzeniem, który dostaje. Moja złość przejmuje nade mną kontrolę i nie wydaje mi się, abym mógł przestać. Ona nigdy mnie nie słucha i to jest jedyny sposób, aby zrozumiała, że musi mnie słuchać.
- Jestem potworem, nie musisz mi tego mówić. I przepraszam, w porządku jeśli jesteś na mnie zła, też byłbym na siebie zły. - patrzy na mnie płonącymi oczami. Chce mnie zaatakować i muszę pozwolić jej ochłonąć, więc powoli wycofuję się i sięgam drzwi.
- Co? Nie masz zamiaru przywalić mi z pięści przed wyjściem? Albo kolejny cios pasem? - zwleka się z łóżka i idzie w kąt pokoju. Przytula kolana do piersi i spuszcza głowę, abym na nią nie patrzył. 
- Gdybym mogła cofnąć czas, strzeliłabym ci w serce. - jej słowa powodują, że cofam się, ale powstrzymuję się przed wróceniem tam i ponownym uderzeniem jej. Zasługuję na to. Schodzę po schodach, zamykając drzwi, aby nie mogła wyjść. Udaję się do pokoju, patrzę przez drzwi i biorę nową bransoletę na nogę, ale ta jest inna, kiedy się ją zamknie jest niezniszczalna, musisz wpisać kod, aby ją odblokować. Zdecydowałem założyć ją jutro, zasłużyła na odrobinę snu.
Zdejmuję koszulkę, siadam na swoim łóżku i zaczynam myśleć nad tym wszystkim, co muszę zrobić. Słyszę kroki z zewnątrz i szybko wyglądam, aby znaleźć mężczyzn w mundurach z bronią na zewnątrz. Szybko chwytam koszulkę i zakładam ją z powrotem, udaję się do piwnicy, otwieram ją i znajduję siedzącą tam Aubrey. Związuję jej usta, nogi i ręce. Nie wydaje żadnym dźwięków, ani ruchów, ale wiem, że nie śpi. Poddała się. 
- Shhh, musimy się schować, a jeśli nie będziesz się zachowywać, zastrzelę cię, rozumiesz? I nie będę się z tobą bawił. - jej już wielkie oczy zrobiły się jeszcze większe, kiedy kiwała głową.
- Ok, grzeczna dziewczynka. - przełożyłem ją sobie przez ramię i otworzyłem szafę, aby otworzyć sekretne miejsce, które zrobiłem i ukrywałem się tam przez lata. Wspinam się po schodach i ponownie zamykam drzwi. Sekretne drzwi są takie same, jak drewniana podłoga, więc są niezauważalne.
- Ok, bądź cicho, a jeśli wydasz jakikolwiek dźwięk - uderzę cię i nie mam tutaj na myśli spoliczkowania, mówię tu o tym, że nie zawaham się odciąć ci kilku palców, rozumiesz?

Aubrey POV

Siedzę tam, czekając w małym ukrytym pokoju z jego osobą bardzo blisko mnie. Trzyma mnie tak, jakby myślał, że się boję, ale on nie rozumie, że mam dość. Wszelkie emocje opuściły moje ciało. Już nie odchodzi mnie czy umrę, czy będę żyć. On zawsze będzie jeden krok przede mną i nie mogę tego zmienić.
Oboje zamarliśmy, kiedy usłyszeliśmy otwieranie frontowych drzwi. Dźwięk ciężkich butów jest słyszalny, kiedy przeszukują dom.
- Sargent, zobacz co znaleźliśmy w sypialni. - męski głos mówi do szefa grupy.
- Zdjęcie Aubrey. Szukajcie chłopcy! Oni muszą tu być! Patrzcie wszędzie, pod łóżkiem, pod krzesłami, nie odchodzi mnie to! Po prostu szukajcie, dopóki będziemy pewni, że nic tu nie ma! - słyszę kroki schodzące w dół, nie mogę pomóc, ale mam nadzieję, że jakoś wejdą do moich myśli. 
Usłyszeliśmy otwieranie drzwi szafy i z każdą kolejną sekundą mój oddech stawał się cięższy, niż przed chwilą.
- Znalazłeś tam coś Alex?!
- Nie! Tylko buty i jakieś stare skórzane kurtki!
I tak szybko jak nadzieja przyszła, jeszcze szybciej odeszła.
- Więc co teraz robimy szefie?! - chłopak o imieniu Alex zapytał. 
- Nadal szukamy. - słyszeliśmy jak wszyscy wychodzą, a ja siedziałam tutaj z moim porywaczem, który wciąż mnie trzymał. Moja twarz jest posiniaczona, moje ludzkie uczucia odeszły, a najgorsze jest to, że moje zdrowie psychiczne odeszło. 

Zabiję go. Obiecuję.



* "I just called to say I love you and I mean it from the bottom of my heart." - Stevie Wonder - I Just Called to Say I Love You

wtorek, 26 sierpnia 2014

CHAPTER 16


Włączcie TO we wskazanym momencie, aby uzyskać bardziej przerażający efekt.

Aubrey POV

- T-Ty suko! - wrzasnął z bólu, kiedy złapał się za lewe ramię.
- Jak mogłaś mi to zrobić? Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłem! - patrzyłam na niego po tym, jak dotarło do mnie, co mu zrobiłam. Postrzeliłam go w ramię, prosto w biceps.
- Lepiej, żebyś już zaczęła biec, jeśli wiesz, co dla ciebie dobre. - wzięłam to za wskazówkę, aby od niego uciec. Zbiegłam po schodach, aż dobiegłam do kuchni, rozglądając się w poszukiwaniu jakieś ciężkiej rzeczy, której mogłabym użyć. W końcu znalazłam to, czego szukałam - chwyciłam ciężki, stalowy młotek i uderzyłam w bransoletę na kostce, która w końcu uwolniła moją nogę.
Wybiegłam z tego domu, jak gdybym była tam od lat, a to było tylko parę dni. Biegłam tak szybko, jak tylko moje drżące nogi mi na to pozwalały. Jasny księżyc oświetlał moją drogę przez ciemność i słychać było chrupnięcia moich kroków. Drzewa są wyższe, niż kiedykolwiek w życiu widziałam, mój oddech staje się krótszy ze względu na szybkie bicie serca.
- Biegnij Aubrey, biegnij! Uciekaj stąd, dopóki masz jeszcze szansę! - zatrzymałam się, wiedząc, do kogo należy ten głos. Johnny. Ale jak?
- Biegnij! Nie zatrzymuj się kochanie, możesz to zrobić! - przestałam szukać miejsca, z którego dochodzi jego głos. Teraz jestem w 100% pewna, że oszalałam. Kiedy odwracam głowę, w końcu znajduję to, czego szukałam, ale w inny sposób. Tak, to Johnny, jednak to jego duch, który widzę. Jego blada skóra świeci, ale on sam już nie stoi; unosi się. Mam zamiar zemdleć, ale powstrzymuje mnie, mówiąc: 
- Aubrey, posłuchaj mnie, nie waż się mdleć tylko uciekaj, wydostań się stąd. - i od tak po prostu zniknął.
Rozglądam się dookoła, słysząc ciszę i zaczynam biec, mój oddech jest widoczny przez zimne powietrze i zaczynam czuć małe krople deszczu, uderzające o moją bladą skórę. Widzę błyskawice, słyszę ciche pomruki i jego nadchodzące kroki. 

*włączcie muzykę*

- Aubrey, lepiej wróć, zanim upewnię się, że pocisk trafi w ciebie! - krzyczy w złości, kolejno wystrzelając pociskami w niebo, sygnalizując, że jest blisko mnie. Wszystkie myśli przebiegają mi przez głowę, gdzie mogę się ukryć? Nie mogę się przed nim uchronić, nawet jeśli jest ranny. Jest za szybki, porównując go z moimi krótkimi nogami.
Mój umysł w końcu wpada na jedyny pomysł, o jakim mogę teraz myśleć. Wspiąć się na najwyższe drzewo, jakie widzę - i zaczynam wspinać się, chwytając gałęzie i pozwalając, aby moje bose stopy były drapane przez stare drzewo. Siadam na najwyższej, najgrubszej gałęzi i zakrywam usta dłonią, tłumiąc mój ostry oddech. Zamykam oczy, starając się uspokoić.
- Aubrey, wiem, że gdzieś tu jesteś. Nie chowaj się, bo wiesz, że i tak cię znajdę, doskonale to wiesz. - przestałam kompletnie oddychać, ośmielając się spojrzeć w dół i upewniając, że stoi zaraz pode mną z bronią w ręku. Jego perfekcyjny pistolet, w którym jest zakochany, och nie, cofam to, jest "zakochany" we mnie, tak, że mógłby mnie postrzelić, albo nawet lepiej, może chcieć mnie zabić po tym, co mu zrobiłam. Nie chciałam tego, po prostu byłam spanikowana i zakopana pod ziemią z moim ukochanym. Przestałam myśleć o tym, kiedy zaczął mnie dokładnie szukać, potem zaczął węszyć?
- Czuję twój zapach. - uśmiecha się do siebie, świadomy tego, że go słyszę, bawiło go to, wiem o tym. Zastanawiałam się, czy mogłabym tu siedzieć i czekać na niego, aż przyjdzie i złapie mnie, albo skoczyć i zacząć uciekać przed nim. Nie mam pojęcia co teraz zrobić. Prawdopodobnie zginę i to mnie przeraża.

Trzecia osoba POV

- Pani Evens, wiem, że chce pani zobaczyć swoją córkę i proszę mi wierzyć, moja grupa policyjna stara się ją odnaleźć. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby odzyskała pani swoją córkę. - komisarz mówi Pani Evens, która martwi się, gdzie ten chłopak mógł ją zabrać. Była w kompletnej rozsypce, starając się dowiedzieć, gdzie jest. Mogłaby przyznać, że nie zawsze była za Aubrey, ale kochała ją bez względu na wszystko. Wszystko, czego teraz pragnęła, to, aby dowiedzieć się, gdzie jej mała córeczka jest.
- Zapomnij o tej dziewczynie! Jest pewnie z tym chłopakiem i myślę, że nie została porwana, mogę się założyć, że sama z nim poszła! Wszystko, czego chcę wiedzieć, to gdzie jest mój syn! Nie było go w domu od dwóch dni! - rodzice Johnny'ego byli chorobliwie zmartwieni o ich super-gwiazdę syna, nie mogli dowiedzieć się, co się stało. Będą go szukać i szukać przez lata, dopóki w końcu nie dojdą do wniosku, że ten nie żyje. 
- Posłuchajcie mnie, musicie się uspokoić i dogadać, jeśli chcecie odnaleźć swoje dzieci. Mój oddział ma plan. - oficer spojrzał bardzo spokojnie i uważnie, ponieważ wiedział, co robi. Miał swój plan i był na 99,9% pewien, że się powiedzie.
- Jaki jest ten plan?
- Przeniesiemy to do S.W.A.T.* - wszyscy w tym momencie wyglądali na zszokowanych, ale potem zrozumieli, że to jest jedyne wyjście, jakie mają, aby ich ukochane dzieci powróciły. 
- Więc kiedy zaczynamy? - Pan Evens zapytał, biorąc swoją żonę w ramiona i starając się ją uspokoić.
- Jutro.

____________________________________________________________________

* S.W.A.T to jednostka specjalna w Ameryce jako, że to jest najlepsza na świecie to jest przygotowana na wszystko. S.W.A.T to jest jednostka Anty-Terrorystyczna głównie działająca ofensywnie (Atak odbicie budynku itd.). Najlepszą bronią jest oczywiście M16. Również dużą popularność ma też w S.W.A.T niejako zwany Famas.


niedziela, 17 sierpnia 2014

CHAPTER 15


Aubrey POV

Dochodzę do wniosku, że robię się psychiczna. Jego ciało zaczyna śmierdzieć i widzę mrówki krążące wokół, aby się do niego dostać. Minęło trochę czasu, odkąd ostatni raz słyszałam głos Harry'ego i zaczynam myśleć, że wolę zostać tutaj z ciałem mojego chłopaka, niż być torturowaną przez niego nad ziemią.
Jego ciało jest dla mnie bardzo przykrym widokiem. Ma siniaki na swoim nagim ramieniu, jego kiedyś perfekcyjne włosy są teraz w nieładzie, ma zaschniętą krew na koszuli od kuli, która trafiła w jego serce, a jego skóra na karku jest trochę blada. Tylko opisywanie tego, jak wygląda sprawia, że chce mi się wymiotować. To nie jest zbyt miły widok. Kochałam go całym sercem. Nie obchodzi mnie, czy to było dla niego kłamstwo; nasz związek. Przynajmniej udawał swoją miłość do mnie bardzo dobrze, tak, abym uwierzyła, że obchodzę go.
W jego kieszeni koszuli wystawał złożony kawałek papieru, który był lekko poplamiony krwią. Poczołgałam się do jego ciała, moje trzęsło się w tym samym czasie. Drżącymi dłońmi chwyciłam kartkę i byłam zmuszona zrzucić z niej parę mrówek.

Było napisane:

Moja droga Aubrey, jeśli to czytasz, chcę, abyś wiedziała, że kocham cię. Piszę do ciebie ten list, bo wiem, że on po mnie przyjdzie. On przez cały czas wiedział, dlaczego zacząłem się z tobą spotykać. Wiem, że przyjdzie, aby mnie zabić, więc zdecydowałem powiedzieć ci, że robiłem to dla pieniędzy, ale potem zacząłem poznawać cię bliżej. Byłaś taka bystra w moich oczach. Jesteś idealna. Jesteś piękna, zabawna, mądra i opiekuńcza. Dorosłem do miłości do ciebie. I umrę kochając cię. Nigdy nie waż się wierzyć, że tak nie było. Jeśli to czytasz, oznacza to, że zapewne nie żyję, wiedz tylko, że zawsze będę nad tobą czuwał. Przepraszam, jeśli mnie nienawidzisz. Przepraszam, tak bardzo nawaliłem. Przepraszam, że sprawiłem ci ból. Muszę iść, ktoś kupa do drz-

I to tyle. Harry odebrał mu życie, przed skończeniem tego, co zaczął. I to wtedy wszystkie łzy, które powstrzymywałam, uwolniły się. Moje serce było ściśnięte przez cały ból. Nie tylko przez niego, ale przez moją rodzinę, przez mojego martwego teraz chłopaka. Johnny cały czas wiedział, że mówiłam prawdę, kiedy ten przychodził, pisał listy i śledził mnie, ale wolał być cicho i patrzeć, dokąd nas to doprowadzi. Jego śmierć i ja w pułapce. Gdybym tylko mogła cofnąć czas i sprawić, aby wszystko potoczyło się inaczej.
Podciągam nogi pod szyję i chowam twarz, uwalniając wszystkie łzy.
Wolę umrzeć, niż być przetrzymywana przez Harry'ego.

Harry POV

Minęło trochę czasu, odkąd ją tam zostawiłem. Mówiłem jej, że nie powinna ze mną zadzierać, a jeśli to zrobi - czekają ją konsekwencje. Więc zdecydowałem dać jej trochę czasu z ukochanym chłopakiem.
Whiskey pali moje gardło, kiedy dopijam resztę tego, co zostało. Ona nie będzie miała tam jedzenia przez jakiś czas, mam nadzieję, że cieszy się w towarzystwa chłopaka na najbliższe trzy dni. Zasłużyła na to. Każdą tego najmniejszą część. Mam nadzieję, że cieszy się widząc Johnny'ego. To wszystko jego wina, że ona cierpi, gdyby trzymał się z daleka od jej życia, nie płakałaby nad nim. Powinna być w tym domu przytulając mnie, mówiąc, że kocha MNIE, a nie temu do niczego chłopakowi.
Wchodzę po schodach prowadzących na strych, moje kroki są ciężkie, czego przyczyną jest alkohol. Otwieram drzwi, wchodząc do ciemnego pomieszczenia. Księżyc świecił, a ja zastanawiałem się, czy z Aubrey wszystko dobrze, ale co mnie to teraz obchodzi, prawda?
- Gdzie to jest. - szukam pod stołami i wciąć nie mogę znaleźć mojej nowej whiskey za 100$, którą kupiłem.
- Nie ruszaj się.
Odwracam się, aby zobaczyć coś, czego nigdy nie spodziewałem się zobaczyć.
- Co do cholery?
W najciemniejszym kącie była Aubrey z bronią skierowaną na mnie. Miała brudną skórę i ciuchy.
- Myślałeś, że zamierzam po prostu zostać tam pod ziemią bez walki? Cóż, źle myślałeś Styles.
Wskazuje wprost na mnie. Jej oczy płoną z wściekłości. Spowodowałem to.
- Aubrey, proszę, odłóż broń.
Zrobiłem krok bliżej.
- Nie! Zrób jeszcze jeden krok bliżej, a będę strzelać!
Była w bojowym nastroju. Mogłem zobaczyć jej twarz czerwoną ze złości. Jej ręce mocno trzymały broń w dłoniach.

Osoba trzecia POV

Była gotowa strzelać w każdym momencie. Nie chciała, aby skrzywdził więcej osób, na których jej zależy. Nie byłaby w stanie z tym żyć. Po wylaniu żalu z serca, zdecydowała wydostać się i cały swój gniew skierować na niego. Kopała swoimi szczupłymi dłońmi, czuła brud wbijający się w jej paznokcie. Wydostanie się zajęło jej 2 godziny. To był wielki triumf dla niej, aby być w stanie uciec spod ziemi. Kiedy myślała, że w końcu uciekła, myliła się. Nad jej głową nadal znajdowało się drewno. Zakopał ją pod domem. Wtedy podniosła płytę i kiedy mogła już odetchnąć świeżym powietrzem, zauważyła, że znajduje się teraz w piwnicy. Podniosła się i usiadła na drewnianej podłodze. Szybko rozejrzała się dookoła, szukając czegoś, czym mogłaby się bronić. Cicho przeszukiwała pomieszczenie, aż znalazła metalowy przedmiot.
Stanęła w najciemniejszym kącie, czekając aż ten przyjdzie. Wariowała i wiedziała o tym. Chciała, aby zapłacił.
Kiedy usłyszała jego kroki, przygotowała się. Kiedy wszedł do środka, widziała każdy jego ruch, był pijany, a ona była bardziej odparta przez niego. Po tym, jak była gotowa, a ten prosił, aby odłożył broń, mała Aubrey nie chciała tego zrobić.
I to właśnie wtedy pierwsza kula wystrzeliła.

Aubrey POV

- O mój boże, co... Co ja właśnie zrobiłam? - wyszeptałam do siebie, widząc krew sączącą się z jego skóry.

___________________________________________________

Proszę, kolejny rozdział! <3 

Jak obiecałam, tak zrobiłam. Muszę wziąć się do roboty, bo rozdziałów jest aktualnie 43 (a to jeszcze nie koniec), a my jesteśmy dopiero na 15. :o Myślę, że będą pojawiać się 2-3 rozdziały w tygodniu, co o tym sądzicie? :) Za dużo? Za mało? 
+ Piszcie co sądzicie o buncie Aubrey! Ja bym się chyba siedziałabym tym z trupem, dopóki Harry by mnie stamtąd nie wyciągnął i ryczałabym. xd 

Całuję Ann. :*


wtorek, 12 sierpnia 2014

CHAPTER 14


Siedziała na trawie otoczona tulipanami i różami, kiedy wąchała kwiaty wokół niej. Wyglądała spokojnie. Miała ogromny uśmiech na twarzy. Te idealnie błyszczące zęby. Jej brązowe włosy były teraz splecione w warkocz po jednej stronie, dając mi lepszy widok na jej piękną twarz. To był ciepły, spokojny dzień, śpiewały ptaki, kiedy teraz leżała na ziemi. I wtedy przyszedł. Johnny. Podszedł i usiadł obok niej, bawiąc się jej warkoczem, spojrzała w górę na niego z tym samym uśmiechem. Spojrzał na nią i powoli pochylił się, całując jej różowe usta. Zasłużyłem na to.
I właśnie wtedy zobaczyłem przychodzącego siebie. Widziałem to, co robiłem. Nie mogłem usłyszeć co robiłem, mogłem tylko widzieć to, co się działo. Wrzeszczałem na nich, jak jakieś dzikie zwierze. Johnny wstał i uderzył mnie, kiedy moja biedna Aubrey próbowała nas zatrzymać. Wtedy usłyszałem jej krzyk i kiedy tylko wyciągnąłem pistolet, moja wizja stała się rozmyta i kiedy wystrzeliłem, to było jakby ktoś wyłączył światła i wszystko zrobiło się ciemne.

Aubrey POV

Budzę się, słysząc Harry'ego idącego tam, gdzie się znajdowałam, zaraz obok, nie - chwila, jestem w klatce? Ach, no tak.
Drzwi szybko otwierają się i powodują trzask, kiedy zamykają się z powrotem, Harry jest po drugiej stronie. Stał tam, pot spływał po jego czole, jego koszula była zlana potem, jego twarz pokazywała strach. Bał się? Nigdy wcześniej nie widziałam go przestraszonego, widok jest faktycznie trochę smutny, ale nie jest mi go szkoda. Nienawidzę go.
Otwiera klatkę i ku mojego zaskoczeniu, wchodzi do niej, pozostawiając drzwi klatki lekko otwarte. Klęka na kolanach, jak ja i podchodzi blisko mnie. Zaczynam cofać się do najdalszego kąta, uciekając od tego potwora.
- Przepraszam. - patrzy na mnie i właśnie wtedy widzę pierwszą łzę spływającą po jego policzku. Jestem zdziwiona, widząc w nim emocje.

- Przepraszam, o boże, jestem takim okropnym człowiekiem. - chowa twarz w dłonie, zbierając wszystkie łzy, które z siebie wyrzuca.
- Wiem, że cię zraniłem, wiem, że zasługujesz na lepsze. Ale sprawiasz, że jestem szczęśliwy, sprawiasz, że jestem silny, kochanie. - spogląda na mnie, z czerwonymi teraz od płaczu, swoimi zielonymi oczami. Czołga się ku mnie, moje ciało sztywnieje. Delikatnie przyciąga mnie i przytula, chowając swoją twarz w zagłębieniu szyi. Po prostu stoję na kolanach i nie ruszam się. Mogłam poczuć jego łzy, wsiąkające w moją koszulkę i moczące szyję. Płakał tak, jak płakałoby małe dziecko przy swojej mamie.
- Proszę, przytul mnie. - zagryzam swoje usta, zastanawiając się, czy powinnam. Ale jeśli bym tego nie zrobiła, zraniłabym go.
Oplatam ręce wokół niego, słysząc jego płacz. Ale pytanie brzmiało, dlaczego tak źle się czuje? Dlaczego teraz przeprasza, po tym wszystkim, co mi zrobił? Dlaczego teraz?
- Harry, dlaczego płaczesz?
Jego szloch ustał, zabrał głowę z mojej szyi, która była pokryta łzami.
- Ponieważ jestem potworem. Nikt mnie nigdy nie pokocha. Zawsze będę tym, który kogoś kocha, ale ten ktoś nigdy nie pokocha mnie. Dlatego płaczę. Bo ty mnie nie kochasz. - Jego normalny grymas na twarzy pojawił się po raz kolejny.
- Nie rozumiem cię. Nie kocham cię, bo jesteś okrutny dla mnie i dla tych, których kocham. Nawet mnie nie znasz, znasz tylko moje odruchy, nie mnie. - Wstałam z kolan i wczołgałam do tyłu. Chwyciłam za metalowe drzwi, pchnęłam, otwierając je i wyczołgałam się.
- Czekaj! Aubrey nie waż się zamykać tych drzwi! - popatrzyłam na niego. To było wyzwanie.
- Dlaczego nie?

- Bo konsekwencje nie są najlepsze. - usiadł wciąż czekając na to, co mam zamiar dalej zrobić.
Zatrzasnęłam drzwi klatki.
Kiedy to zrobiłam, wstał z podłogi, próbując mnie złapać, ale byłam dość szybka, aby odsunąć się. Jego ręce migotały wszędzie dokoła klatki, próbując złapać cokolwiek, ale bez skutku.
- Potwór zasługuje na to, aby siedzieć w klatce.
Wyszłam z piwnicy, słysząc jego wrzaski, każące mi wrócić i otworzyć klatkę, ale ja szłam, nagle zdając sobie sprawę z tego, że bransoleta na nodze nie da mi uciec. Wiedziałam, że jakoś uda mu się stamtąd wydostać, powodując u mnie wzrost strachu.

Nie było już słychać jego krzyków, pewnie zmęczył się, próbując zwrócić moją uwagę, abym otworzyła klatkę, wiedząc, że tego nie zrobię.
- Nigdy nie się nauczysz, prawda?
Kurwa.
Znowu wszystko pociemniało.

------

Obudziłam się w ciemnym miejscu, sądzę, że to klatka? Naprawdę nie mam pojęcia.
- Aubrey? Aubrey kochanie, obudziłaś się?
Wstałam, rozglądając się dokoła i próbując dowiedzieć, gdzie jestem.
- Nie możesz mnie zobaczyć, możesz tylko mnie słyszeć. Zostawiłem latarkę na ziemi, więc nie będzie dla ciebie tak ciemno.
Czołgałam się, przeszukując ręką ziemię, aż w końcu poczułam latarkę. Włączam ją. Wielki błąd.
Byłam pod ziemią. Pochował mnie żywcem. Ale nie tylko. Pochował mnie żywcem z ciałem mojego martwego chłopaka.
Roześmiał się, słysząc mój krzyk.
- Dobranoc kochanie, nie pozwól, aby twój zmarły chłopak cię dopadł.

___________________________________________________________

Kochane! 

Przepraszam za tak długą nieobecność, obiecuję poprawę. <3 Od teraz rozdziały będą dodawane częściej. Bardzo cieszy mnie tak duża ilość odwiedzin oraz komentarzy, jestem taka szczęśliwa! Dziękuję!

Całuję, Ann. :*