wtorek, 8 lipca 2014

CHAPTER 12.


Aubrey POV

Moje oczy otwierają się, kiedy tylko powracam do życia. Byłam spokojna przez sekundę, dopóki nie zaczęłam przypominać sobie, co się stało. Rozglądam się gorączkowo, wciąż byłam w łóżku, ale nie sama, on był zaraz obok mnie, gapiąc się na mnie.
- AA-
- Uspokój się, nie każ mi użyć tego guzika znowu. - przyciska dłoń do moich ust i patrzy na mnie. Kiwam, a on puszcza mnie.
- Teraz chciałbym przeprosić za ostatnią noc... - spojrzał na sufit, jak gdyby przeprowadzał wewnętrzną dyskusję.
Przesuwam się na koniec łóżka, ale on szybko łapie mnie na talię i przyciąga bliżej siebie.
- Zamierzam cię rozwiązać, ale musisz obiecać, że nie odejdziesz... jak ona... - moje serce staje na ten komentarz i kiwam głową. Nie chcę zadawać żadnych pytań, bo zdenerwuje się, a po ostatnim doświadczeniu tego nie chcę przez to przechodzić jeszcze raz.
Rozwiązuje mi ręce oraz nogi i siada. Moje nadgarstki płoną i nie wydaje mi się, aby mogła za bardzo ruszyć nogami.
- Zaraz wrócę Aubrey i jeśli będziesz próbowała uciec - cóż, nie dasz rady, więc nie muszę się tego obawiać, więc chodź tam, gdzie będę cię widzieć. - wstaje i zakłada wielkie, ciężkie buty, które nosi mężczyzna pracujący na budowie i wychodzi, zamykając za sobą drzwi.
Szybko wstaję z łóżka, delikatnie otwieram drzwi, wychodzę i szukam okna albo drzwi i kiedy zauważam okno, słyszę zamykanie frontowych drzwi oznaczające jego powrót. Podchodzę blisko okna, ale w chwili, kiedy jedną stopą jestem za okno, odczuwam ten sam szok, którego doświadczyłam wczoraj. Spadam w tył z krzykiem i czuję wstrząsy przechodzące znowu przez moje ciało. Kiedy się uspokajam, słyszę kroki, ale moje ciało nie jest w stanie się ruszyć.
- Mówiłem ci, tym razem stąd nie uciekniesz kochanie, ani teraz, ani nigdy. - patrzy na mnie z góry i uśmiecha do mnie, jak gdyby podobało mu się to. Chory idiota.
- Mam dla ciebie prezent powitalny. - wstaję i odsuwam się od niego.
- Nie, nie, nie, chodź tutaj. - pokazuje palcem w geście podejścia. Podchodzę do niego powoli, stając twarzą w twarz.
Wręcza mi bukiet białych róż związanych razem białą wstążką. Myśl, że mógł je sam ściąć daje mi nadzieję, że ma serce i może, ale tylko może, będzie dla mnie miły i wypuści mnie z powrotem do domu.
- Proszę, weź je, są dla ciebie... tylko dla ciebie. - niepewnie biorę je i spoglądam na niego.

- Dziękuję...?
- Nie dziękuj mi... Zasługujesz na to i na dużo więcej. - robi krok bliżej mnie, a ja zmuszam się, aby się nie ruszyć. Moje oczy mocno się zaciskają, kiedy czuję jego dłoń na moim policzku. Moje dłonie trzymają róże w przerażeniu.
- Wiesz, że Johnny nigdy cię nie kochał. - otwieram oczy i odsuwam się od niego wypuszczając róże z rąk.
- Co?
- Jego rodzice kazali mu być z tobą. Twoi rodzice są dość bogaci, a jego rodzice potrzebowali pieniędzy, aby zapłacić za jego collage, on cię nie kochał, a ja tak...
Ciągle gada bzdury, a ja patrzę na niego jak na wariata i zastanawiam się, jak wciągnęłam się w tej bajzel?
- ... I dlatego należysz do mnie.
- Harry, posłuchaj mnie... Nie znam cię, nie kocham cię. I jeśli kiedyś się spotkaliśmy to przepraszam, ale nie pamiętam cię. Wydajesz się być miłym człowiekiem, ale ledwo cię znam.
Cisza.
- Jak możesz tak mówić, kochanie? Przestań grać w jakąkolwiek grę grasz i wróć do mnie. Wiem, że wciąż tam jesteś. - chwyta mnie za ramiona i zaczyna potrząsać, jakby chciał mnie obudzić.
- Przestań mnie okłamywać, okłamywać siebie! - jego krzyk wypełnia cały mały dom.
- Co Johnny ci zrobił?! - patrzy na mnie z zainteresowaniem, udając, jak gdyby Johnny był tutaj złym facetem, przed którym trzeba mnie uratować.
- Nic?! Gdzie ty do cholery idziesz!? - jestem zaskoczona swoim wybuchem, ale widząc go opuszczającego próg domu, martwi mnie.
- Zamierzam iść zabić tego dupka Johnny'ego za wypranie ci mózgu z twojej miłości do mnie! - trzaska drzwiami i wsiada do białej furgonetki.

Jedzie zabić jedyną osobę, którą kocham na tym świecie...

____________________________________________________________

dziękuję za każdy pozostawiony komentarz! <3

9 komentarzy:

  1. Świetny, ciekawe czy gdzieś się wcześniej spotkali. Jednak Harry jest chory

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda że taki krótki rozdział ale swietny:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały, czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa < 3
    Cudowny :*
    Naprawdę nie wiem o co chodzi....hmmm...Nie ogarniam Harrego..psychopaty ;D
    Swietne tlumaczenie
    Do nastepnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :) Właściwie przed chwila znalazłam twojego bloga i muszę ci powiedzieć, że piszesz na prawdę rewelacyjnie. Sama piszę blogi, więc wierz mi że znam się na tym i tamtym.. Bardzo podoba mi się twój blog i z niecierpliwością czekam na nexta :D
    / Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział 😁

    OdpowiedzUsuń