wtorek, 27 maja 2014

CHAPTER 2.


- Nie wiem, czy powinnam przyjść Johnny. – leżałam na swoim łóżku, rozmawiając z Johnny’m przez telefon od jakiegoś czasu i tylko słysząc jego głos, mój dzień stawał się lepszy. Jestem z Johnny’m od roku i jestem dumna z tego, że mogę go nazywać swoim chłopakiem. Przeszedł ze mną chyba wszystko, a ja nadal dziwię się, że jest obok mnie.
- Dawaj, Aubrey, tak długo cię nie widziałem! Tęsknię ze tobą skarbie. – powiedział.
- Johnny, widziałam cię trzy dni temu. – bardzo dramatyzuje, dla mnie to narawdę zabawne, wstaję, idę do kuchni i zaczynam wycierać stół, kiedy słyszę dzwonek do drzwi.
- Trzymaj się Johnny, ktoś dzwoni do drzwi. – odkładam telefon na stół i podchodzę do drzwi. Kiedy je otwieram, nikogo za nimi nie zastaję... Może jakieś dzieciaki bawią się w „Ding Dong Wiej”, to pewnie to, jednak przed zamknięciem drzwi dostrzegam kawałek papieru przy wejściu.

Aubrey

pozwól mi być tym,

który rozpali ogień w twoich oczach,

możesz mnie mieć

nawet mnie nie znasz

ale czuję, że płaczesz

-H

Dreszcze przebiegły mi po plecach, kiedy jeszcze raz czytam liścik. Jestem pewna, że tą osobą jest mężczyzna, który ma psychiczny umysł, który potrzebuje pomocy psychologa, jeśli uważa, że prawdę się nim zaopiekuję.
Ostrożnie rozglądam się po ulicy, ale nie widzę nikogo na zewnątrz, więc musiał odejść.
- Johnny, mam kolejny list. – mówię przez telefon, kiedy siadam na jednym z kuchennych krzeseł, trzymając list w jednej dłoni, kiedy telefon trzymam w drugiej.
- Ugh, posłuchaj mnie Aubrey, przechodziliśmy przez to milion razy, nie ma nikogo, kto mógłby cię zabrać, jesteś bezpieczna. – i znowu to samo, stara „nikogo tam nie ma, tylko Ty to sobie wymyślasz” śpiewka.
- Miło Johnny, że nie wierzysz mi jak nikt w tym domu. Lepiej zacznę brać tabletki zanim moja mama wróci do domu, pa. – Jestem zmęczona tym, że nikt mi nie wierzy. Co musi się stać, aby w końcu mi uwierzyli? Dopóki mnie nie porwą?

Kreeek, kreek

Słyszę otwierające się drzwi od piwnicy, a jestem w domu sama. Po cichu schodzę w dół schodów, upewniając się, że nie narobię żadnego hałasu. Zaglądam przez drzwi, ale wita mnie tylko ciemność, wchodzę i włączam żarówkę, która oświetla pomieszczenie. Sprawdzam małe okienko, ale jest zablokowane tak, jak mój taka zawsze to robi.
Ale to, co przykuło moją uwagę, to to, że mały odpowietrznik w dole ściany jest odkręcony. Ktoś po prostu włamał się do mojego domu i mam przeczucie, że wiem, kto to jest.


_______________________________________________________

no dobra, Harry to psychol. :D przez głowę przechodzą mi same najczarniejsze scenariusze, wyobrażając sobie, co będzie działo się dalej. no bo serio - włamywanie się przez odpowietrznik w piwnicy? cholera, kto by na to wpadł... :D
+ poznajecie słowa piosenki? Diaaana!


Mam nadzieję, że rozdział się podoba, proszę o komentowanie. <3

i zapraszam na The Exchange Student

3 komentarze:

  1. masz nową czytelniczkę :)))
    czekam na next ~jen

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny nie moge doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń